Dziecięcy świat wiedzy/ takiesobieblogowanie.blogspot.com

sobota, 9 listopada 2019

Bydgoszcz niepodległa w życiu moich przodków. Dzieci i ich wykształcenie



Moja babcia Stanisława Szuda z synami w Hamburgu ok. 1916 r.
 Jak wspomniałam dziadkowie mieli siedmioro dzieci. W Hamburgu urodziło się  ich sześcioro synów W Bydgoszczy w sierpniu 1921 r.  urodziła się moja mama. Była to  pierwsza osoba w rodzinie (nie tylko bliższej, ale i dalszej) urodzona w niepodległej Polsce. Można powiedzieć, że rosła razem z Niepodległą. Kiedy zamieszkali na Miedzyniu czworo z braci mojej mamy uczęszczało do szkoły podstawowej. Dla tego osiedla mieściła się ona na Czyżkówku przy ul. Koronowskiej. Była to  powstała tu  w 1920 r. Polska Katolicka Szkoła Powszechna, późniejsza Szkoła Podstawowa nr 17.( https://expressbydgoski.pl/na-czyzkowku-historia-nie-jest-nauczycielka-zycia-pozbylismy-sie-kolejnego-zabytku/ar/10851640). Do tej szkoły uczęszczali bracia mojej mamy i także ona w  roku szkolnym 1928/29.  

Stara szkoła na Miedzyniu - róg ul. Nakielskiej i Pijarów, wybudowana w 1929 r. 

  Od  1929 r. zaczęła funkcjonować na Miedzyniu przy ul. Nakielskiej 199 nowo wybudowana Publiczna Szkoła Powszechna im. Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Była to jedna z piętnastu szkół w Bydgoszczy (na 23 istniejące) o najwyższym stopniu organizacyjnym tzn. siedmioklasowym. Jej dyrektorem był Leon Hartman.

Szkoła na Miedzyniu - moja mama Antonina w środku, za nauczycielką, w białym  fartuszku - II klasa 1929 lub 1930 r. W pierwszym rzędzie, obok nauczycielki, dyrektor szkoły Leon Hartman. W latach 1948 -1949 był dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy.
  Od drugiej klasy uczęszczała tu  moja mama (jej bracia podstawową edukację mieli już za sobą). Krótko potem przy ul. Pijarów 3 oddano też do użytku dom mieszkalny dla nauczycieli. Z opowiadań mojej mamy wiem, że szkoła słabo była wyposażona w pomoce naukowe i pracownie przedmiotowe. 

Wyposażenie klasy w szkole okresu międzywojennego - Muzeum Oświaty w Bydgoszczy
  Od czasu do czasu na lekcje chemii czy fizyki uczniowie udawali się do szkoły św. Trójcy, która posiadała bardzo dobrze wyposażony gabinet fizyczno-chemiczny. Choć sali gimnastycznej też szkoła nie posiadała, na kształtowanie tężyzny fizycznej młodzieży był położony duży nacisk. Codziennie rano przed lekcjami na boisku szkolnym odbywały się kilkuminutowe zajęcia  gimnastyczne. Na wysokim poziomie były prowadzone lekcje muzyki. Oprócz zdobywania wiadomości o muzyce i śpiewania pieśni (szczególnie patriotycznych), w ramach programu dydaktycznego, uczniowie ćwiczyli czytanie nut głosem czyli solfeż. Działał prężnie chór szkolny. Wyznaczeni uczniowie często wyjeżdżali na konkursy chóralne. Działał też samorząd szkolny. Moja mama przez pewien czas pełniła w nim funkcję sekretarki. Do jej  obowiązków należało m. in.  prowadzenie kroniki szkolnej. Udzielała się też w Związku Harcerstwa Polskiego, który działał przy szkole.       

Świadectwo mojej mamy ukończenia szkoły podstawowej na Miedzyniu - 1935 r.

   O tym jak szybko rozwijał się Miedzyń pod względem osadnictwa świadczy fakt, że  pod koniec  lat trzydziestych wybudowano drugi  budynek szkolny na tym osiedlu przy ulicy Pijarów 4.  Latem 1939 r.  trwały jeszcze prace wykończeniowe. Miano nadzieję, że zacznie się w niej nowy rok szkolny. Niestety wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany. 

Szkoła podstawowa przy ul. Pijarów wybudowana w 1939 r. Stan - lata osiemdziesiąte XX w. Wejście od boiska szkolnego.

     W  drugiej połowie lat dwudziestych XX w. bracia mojej mamy sposobili się do wyboru dalszej drogi kształcenia. W dwudziestoleciu międzywojennym każdą  szkołę powyżej stopnia podstawowego trzeba było  opłacać. Dlatego tylko najstarszy syn otrzymał przywilej studiowania (w Poznaniu), ponieważ dziadka nie było stać na taki wydatek dla pozostałych dzieci. Niestety, przedwojenny system oświaty, w którym kształcenie ponadpodstawowe było płatne, zamykał młodzieży z uboższych rodzin możliwość zdobywania  kwalifikacji zawodowych na miarę ich chęci i możliwości intelektualnych. Nie było to dobre ani dla tych młodych ludzi ani dla narodu. Drugi z synów przejawiał duże zdolności w dziedzinie sztuk plastycznych i powinien kształcić się w tej dziedzinie, jednak z braku funduszy u rodziców został  malarzem pokojowym, ale za to najwyższej kategorii. 

Brat mojej mamy - malarz pokojowy z narzeczoną. W latach trzydziestych XX w. kupił  sobie motocykl. Zdjęcie z 1939 r.
    Nie narzekał na brak zamówień i to bardzo często od elity finansowej Bydgoszczy. Jego odnawianie wnętrz nosiło znamiona  artystycznego. Wykonywał ręcznie malowidła na ścianach według życzenia klientów. Mogły to być rożnego rodzaju pejzaże, motywy zwierzęce czy roślinne. Mama wspominała, iż pewnego lata tak odmalował kuchnię w rodzinnym domu, że miało się wrażenie, że jest się  ogrodzie różanym. Dobre zarobki umożliwiły mu pod koniec lat trzydziestych zakup motocykla. Pozostali wujkowie zdobywali także wiedzę  na poziomie zawodowym, ponieważ ten rodzaj  kształcenia był najtańszy, a dawał możliwość szybkiego zdobycia kwalifikacji i podjęcie pracy. Zawody, które wybrali to kupiec, stolarz, krawiec i odlewnik. Moja mama, która marzyła o zdobyciu matury, mimo bardzo dobrych wyników w szkole podstawowej, musiała zadowolić się wykształceniem zawodowym. Wybrała krawiectwo. Po ukończeniu nauki zawodu każde z dzieci dziadka nie miało problemu ze znalezieniem pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz