Dzień
jak co dzień
Jak już
wspomniałam, moi dziadkowie pochodzili
ze wsi. Znali się na uprawie ziemi i hodowli zwierząt. Późniejsza rzeczywistość
potwierdziła słuszność ich decyzji o kupnie domu z ogrodem i polem. Na polu tym
dziadek sadził ziemniaki i siał zboże. Ze
zbożem udawano się w celu zmielenia go do
pobliskiego młyna, mieszczącego się na granicy Miedzynia i Prądów, którego
resztki zabudowań można jeszcze dziś oglądać nad leśną strugą.
|
Stary młyn na granicy Miedzynia i Prądów w Bydgoszczy |
Początkowo chleb
babcia piekła z własnej mąki we wspólnotowym wiejskim piecu w ustalony dla
każdej rodziny dzień. Po pewnym czasie piec rozebrano, ponieważ z racji
wieku przestał prawidłowo spełniać swoją funkcję. Z wypiekiem chleba
każda rodzina musiała poradzić sobie sama lub go kupować.
Z części
pola wydzielona była łąka, na której pasły się kozy, dostarczające
wartościowego mleka. Ogród i sad
dostarczały warzyw i owoców. Z rozrzewnieniem wspominam otoczenie domu moich
dziadków, które zachowało się do okresu mojego dzieciństwa i młodości. Od północy rósł wiekowy kasztan, który górował
na dachem tego piętrowego domu.Na południowej ścianie, wokół okna kuchennego, pięła się winorośl. Pod drugim, wschodnim oknem kuchennym rosły krzewy malin. Od zachodu
babcia umieściła kwietnik, na którym rosły m. in.mieczyki, georginie, lwie
paszcze, irysy i inne rośliny ozdobne. Dziś niektóre z nich są już rzadko
spotykane. Między ogrodem a sadem stały klatki, w których hodowano króliki. Wysokie krzewy dzikiego bzu oddzielały królicze klatki od
kurnika wraz z ogrodzonym miejscem na wybieg dla kur.
Jak widać z
powyższego, moim dziadkom pracy nie
brakowało, ale te warunki pozwoliły dobrze wyżywić dziewięcioosobową rodzinę i
były zabezpieczeniem na niespodziewane
kryzysy ekonomiczne jakie dotykały gospodarkę kapitalistyczną, co potwierdziło
się w 1930 r., kiedy dziadek na około rok stracił pracę. Bliskość lasu
ułatwiała też uzupełnianie rodzinnego menu
o grzyby, jagody czy poziomki, a zbierany chrust leśny pozwalał na
zaoszczędzenie wydatków na opał.
|
Fabryka Traków i Maszyn do Obróbki Drzewa w Bydgoszczy ul. Nakielska 53 - stan obecny |
Z czasem ojciec
mojej mamy zatrudnił się w Fabryce
Traków i Maszyn do Obróbki Drzewa (dawniej Fabryka. Obrabiarek do Drewna sp. z o. o. czyli C. Blumwe i Syn, sp. akc. w Bydgoszczy - obecnie
ul. Nakielska 53) i pracował tu do wybuchu wojny w 1939 r. z przerwą w roku
1930, kiedy i tę fabrykę dotknął wielki kryzys. Babcia zajmowała się domem i
wychowaniem sześciu synów oraz jedynej córki.
Moi
dziadkowie byli częścią ludności napływowej, która po I wojnie światowej dość
licznie osiedliła się w Bydgoszczy. Zasymilowali się jednak dość szybko o czym
świadczy fakt, że gwara bydgoska była w ich języku codziennym używana w całym
swoim bogactwie. Dowodem jestem ja sama.Gwarą
tą, wyniesioną z rodzinnego domu, posługiwała także moja mama więc można powiedzieć, że „wyssałam
ją z mlekiem matki”i mało jest wyrażeń podanych w słowniku gwary bydgoskiej
Andrzeja Dyszaka, których znaczeń bym nie znała.
Rodzina
mojej mamy była religijna. Ojciec należał do bractwa św. Wojciecha działającego przy parafii
pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy w Bydgoszczy na Czyżkówku.
|
Kościół św. Antoniego Padewskiego w Bydgoszczy |
Co roku
organizowało ono Gwiazdkę dla dzieci swoich członków w restauracji przy VI
śluzie Kanału Bydgoskiego.
|
Restauracja przy VI śluzie Kanału Bydgoskiego przed I wojną światową |
Warunki
mieszkaniowe w domu dziadków nie odbiegały dużo od warunków jakie istniały w
okresie międzywojennym w wielu mniej zamożnych
domach na terenie miasta lub na przedmieściach Bydgoszczy. Dom
pozbawiony był wodociągu i kanalizacji.
Wodę czerpało się z ręcznej pompy usytuowanej na podwórzu, a źródłem
światła w domu wieczorem była lampa naftowa.
|
Pompa podwórzowa Wikipedia - Wust_Sydow_Pumpe |
|
|
|
|
|
| |
|
|
|
|
|
Lampa naftowa - Wikipedia |
Elektryfikacja dotarła tu na
początku lat trzydziestych. Funkcję ubikacji pełniła drewniana budka w
ogrodzie. Ubrania prano w balii trąc je na tarze.
|
Balia i dwa rodzaje tarek - narzędzia do prania stosowane do ok. połowy XX w. Wikipedia |
Brudną wodę wylewano na
podwórko lub na ulicę. Bieliznę pościelową, stołową i osobistą wygładzano w
maglu,
|
Magiel |
który mieścił się w podwórzu budynku stojącego na rogu ul. Nakielskiej
201. Codzienne mycie odbywało się w dużej metalowej misce umocowanej w
specjalnym stojaku, który jednocześnie posiadał przymocowaną podstawkę na mydło
i wieszak na ręcznik.
|
Kącik do mycia. Podobny był u dziadków |
Sobotnie, bardziej dokładne mycie odbywało się za
zasłonką oddzielającą wydzielony kącik w kuchni
za kredensem kuchennym. W kuchni
znajdował się piec na węgiel z basenem na ogrzewanie wody i piekarnikiem.
|
Piec - Wikipedia. Podobny był w domu dziadków, ale posprzątany i czysty. |
Piwnica mieściła się pod podłogą w kuchni. Otworzywszy
klapę, wchodziło się do niej w dół po schodkach.
Ten kto tam się udawał był zobowiązany ogłosić to wszem i wobec, aby pozostali
domownicy nie wpadli do środka, bo groziło to bolesnym upadkiem na dół piwnicy,
która miała około dwa metry wysokości. Panował tu chłód. Pomieszczenie to z
powodzeniem zastępowało chłodziarkę. Przechowywano tu to wszystko, co obecnie
przechowuje się w tego typu urządzeniach,
a także ziemniaki, wszelkie kiszonki, soki i inne przetwory.
Wyposażenie kuchni jak i pokoju rodziców mojej
mamy było odmienne od innych wnętrz jakie znałam. Tu wkraczałam jakby w inny
świat. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że było to związane z przeszłością, z
epoką młodości moich dziadków. W kuchni na podłodze stały dwie wielkie
drewniane donice, w których rosły duże, kwitnące na różowo oleandry.
|
Olendry w kuchni dziadków były mniejsze. Krzew ten w okresie secesji zdobił niejedno mieszkanie. Alma-Tadema_The_Oleander - Wikipedia |
Mój
zachwyt budziły stojące na półkach w pobliżu pieca ceramiczne pojemniki na
produkty sypkie (sól, cukier, kasze itd). Pochodziły one z Hamburga. Nazwy poszczególnych artykułów spożywczych były
napisane ozdobnymi literami w języku niemieckim. Najładniejsze były wypukłe,
barwne kwiatowe elementy na tych pojemnikach.
|
Talerz z domu dziadków. Jeszcze w domu moich rodziców używany był do ciasta i słodyczy. |
|
|
|
Podobne donice stały na parapetach okien w salonie dziadków. |
Zachowały się też niektóre
secesyjne naczynia jak talerze, kieliszki,
filiżanki. Na parapetach w pokoju kwiaty stały w ceramicznych, kolorowych
doniczkach ze zdobieniami w stylu secesji.
Meble
salonu, który jednocześnie pełnił funkcję sypialni, pochodziły z początku XX w.
Były to: drewniana szafa ubraniowa i bieliźniarka (zwana przez babcię szafinerką),
łóżka ze stolikami nocnymi oraz krzesła.
Wszystkie pięknie zdobiły dekoracyjne elementy z toczonego drewna. Była to
secesja w najczystszym wydaniu i to w dobrym gatunku. Meble te stanowiły
wizytówką dawnej dobrej sytuacji finansowej moich dziadków.
|
Podobna szafka stała w sypialni babci. Przechowywała w niej bieliznę,, Nazywała ją szfinerką. | | |
|
Podobne krzesła stały w salonie dziadków. Różniły się kolorem. U dziadków były czarne.
|
Handel
Handel na Miedzyniu w okresie międzywojennym
przedstawiał się bardzo skromnie. Podstawowe produkty spożywcze można było
nabyć w sklepie, który mieścił się w budynku przy ul. Nakielskiej 165 (obecny
adres). Był on dość oddalony od miejsca zamieszkania moich dziadków, dlatego
zaopatrywano się chętnie u handlarzy
obwoźnych. W godzinach porannych na skrzyżowaniu ulicy Pagórek z Inflantską
pojawiały się takie wozy. Objawiały one swoje przybycie odgłosem dzwonu lub po
prostu woźnica głośnym nawoływaniem obwieszczał swoje przybycie zachwalając posiadany towar. Były to
mleczarki, wozy konne z wszelkiego rodzaju nabiałem, piekarze z
pieczywem i z tańszymi wyrobami cukierniczymi.
Pojawiali też woźnice z węglem czy furmanki z ziemniakami, kapustą i
innymi warzywami. Ten rodzaj handlu został poważnie osłabiony kiedy, w miejscu
gdzie dziś mieści się bistro „Ale Pycha” przy ul. Nakielskiej 201, otwarto
sklep spożywczy.
|
Wybudowany przed drugą wojną sklep spożywcz , róg ul. Pijarów i Nakielskiej. Obecnie bistro. |
Transport
publiczny
Do
Miedzynia miejska komunikacja publiczna w ogóle nie docierała. Przedmieścia
bydgoskie w okresie międzywojennym słabo były skomunikowane z innymi dzielnicami miasta.
|
Bydgoszcz ul. Gdańska przez II wojną świat. |
Dotarcie z
Miedzynia do śródmieścia czy kościoła parafialnego, którego funkcję początkowo pełnił kościół św. Trójcy, nie było przedsięwzięciem łatwym, szczególnie
zimą. Dojazd do położonego tak daleko od ul. Pagórek kościoła czy po zakupy w
śródmieściu ułatwiała linia tramwajowa tzw. „biała”, której wozy kursowały
dopiero od Wilczaka z przystanku mieszczącego się u zbiegu ulic Nakielskiej i
Słonecznej.