Dziecięcy świat wiedzy/ takiesobieblogowanie.blogspot.com

poniedziałek, 11 listopada 2019

Bydgoszcz niepodległa w życiu moich przodków. Zabawa, odpoczynek i rozrywka


   Dzieci rodzin robotniczych z przedmieść bydgoskich nie miały zbyt wiele zabawek kupionych w sklepie. Tak było w przypadku mojej mamy i jej braci. Myślę jednak, że w takim otoczeniu jak pobliski las, miedzyńskie wzgórza i łąki czy Kanał Bydgoski nietrudno było sobie wymyślić zajęcia pozwalające atrakcyjnie  spędzić wolny czas – zabawa w chowanego, gra w piłkę (nawet jak to była zwykła szmacianka), łowienie ryb. Jeden z moich wujków tak się do tej ostatniej formy odpoczynku przywiązał, że stało się to jego pasją na całe życie. Zimą ulubioną formą odpoczynku dla dzieci było zjeżdżanie na sankach w miedzyńskiego wzgórza, które było oddalone od domu dziadków o zaledwie kilkanaście metrów. 

Moja mama w wieku 6 lat
    Dziecięce zabawki mojej mamy to: piłka, drewniane klocki oraz lalka z kilkoma ubrankami, w które mogła ją przebierać i łóżeczko dla niej z pełnym wyposażeniem tzn. poduszeczką, kołderką i materacem. Z biegiem lat dzieci zaczęli pomagać rodzicom w pracach domowych, w związku z czym codziennego czasu za zabawę było mniej.
   W wakacje  zdarzały się wyjazdy, ale w najtańszej wersji czyli do rodziny. Mama wspominała, że jednego lata wyjechała do brata babci do Jadownik Bielskich. Kiedy była nastolatką uczestniczyła w  wycieczce w Karkonosze. Było to dla  niej duże przeżycie. Wiele z tej wyprawy zapamiętała i tą wiedzą chętnie się dzieliła. Opowiadała o świątyni Wang (ewangelicki kościół parafialny w Karpaczu przeniesiony z Norwegii z przełomu XII i XIII w.) i o trudzie wspinaczki na Śnieżkę, z której, po wejściu, podziwiała widoki.
   Babcia i dziadek mogli pozwolić sobie na odpoczynek tylko w dni wolne. Dziadek pracował zarobkowo. Babcia była zajęta opieką nad siedmiorgiem dzieci, a króliki, kury i kozy też wymagały poświęcenia im odpowiedniej ilości czasu. Latem dochodziły prace  w ogrodzie i w polu.
  Oprócz wspólnych posiłków rodzinę moich dziadków łączył śpiew, jako jedna z form spędzania wolnego czasu. Szczególnie w niedzielne popołudnia często siadano w rodzinnym gronie i śpiewano. Jeden z braci mamy akompaniował na cytrze. 

 
Cytra - bardzo podobna do tej, na której grał brat mamy Teodor. Wikipedia


   Mama najmilej wspominała muzykowanie w letnie pogodne wieczory w przydomowym ogrodzie ku zadowoleniu sąsiadów, którzy  przysłuchiwali się tym „ domowym koncertom”.  Tradycje muzykowania były głęboko zakorzenione zarówno w rodzinie babci jak i dziadka, którego niektórzy krewni zajmowali się muzykowaniem zawodowo. W okresie międzywojennym w szkole uczono wiele pieśni i piosenek, więc z  repertuarem nie było problemu.
   Ulubionym sposobem odpoczynku, szczególnie przez młodych osób, były też wyjazdy na tzw, „majówki”. Udawano się rowerami na łąki w miedzyńskim lesie, do Smukały czy na tzw. „śluzy” nad starym kanałem. Te ostatnie były bardzo popularnym wśród bydgoszczan kompleksem rekreacyjno-rozrywkowym. Według Książek Adresowych Miasta na Miedzyniu mieściły się tu dwa tego typu  restauracje z ogródkami kawiarnianymi: do 1933 r. przy ul.Nakielskiej 88 (róg z ul. Plażową) oraz Franciszka Wilkego przy VI. Śluzie do 1926 r. Z  starych pocztówek z początku XX w. wynika, że częścią tego ostatniego obiektu był pełen zieleni, ukwiecony trakt spacerowy i korty tenisowy [zob. https://poznan.fotopolska.eu/Restauracja Wilkego Bydgoszcz].  Z usług tych kompleksów korzystali także bracia mojej mamy. Jeden z z nich dorabiał sobie przez pewien czas w niedzielne popołudnia jako kelner w restauracji przy ul. Nakielskiej 88. 

Restauracja Carla Schulera na Miedzyniu- róg Nakielskiej i Plażowej. Fotopolska.eu

Restauracja F. Wilkego - Miedzyń w Bydgoszczy  przed I wojną świat. - za stroną fotopolska. eu
    Kiedy zasoby pieniężne nie pozwalały na korzystanie z kompleksów rekreacyjno-rozrywkowych pozostawał odpoczynek na łonie natury,  a ta w okolicach Kanału Bydgoskiego była niezwykłej urody. Miedzyń przedwojenny to osiedle łąk, łanów zbóż,  strumyków płynących wzdłuż kanału i ul.Nakielskiej, gdzie zalesione tereny po wschodniej i zachodniej stronie stadionu Klubu Sportowego „Gwiazda” dawały przyjemny cień  w upalne letnie dni. Wiosną i latem do lasku między wiaduktem kolejowym a ul. Bronikowskiego czy na zieloną trawkę wzdłuż plantów w okolicy stadionu Klubu Sportowego „Gwiazdy” przyjeżdżało mnóstwo bydgoszczan z kocami i koszykami piknikowymi  spragnionych taniego wypoczynku na łonie natury blisko wody. Wśród nich rodzina mojej mamy.

Rodzina mojej mamy na ul. Dworcowej w Bydgoszczy ok, 1935 r. Moja mam pierwsza z prawej
   Mile spędzonym czasem odpoczynku były też odwiedziny bliskich osób. Większość członków rodziny rodziców mojej mamy mieszkało w śródmieściu Bydgoszczy, więc z chęcią odwiedzali ich szczególnie wiosną i latem, aby przy okazji zaczerpnąć świeżego powietrza wśród drzew i krzewów w ogrodzie. Poza tym w niewielkiej odległości od domu dziadka był las, gdzie można było udać się na dotleniający spacer.

  Uroczystą rozrywką dla rodziny mojej mamy były parady wojskowe 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich w dniach 3. maja, 15. sierpnia czy w święto pułkowe przypadające w lipcu, bowiem jeden z synów służył w tej formacji wojskowej. Mama wspominając te parady nie mogła ukryć zachwytu nad umiejętnością „tańców” pięknie przystrojonych koni w takt muzyki. 

Ulani_RB3 Wikipedia
    Na początku lat trzydziestych najstarszy brat mamy (ten, który skończył studia w Poznaniu) przyniósł do domu detektor kryształkowy. Pracował jako urzędnik miejski  w magistracie bydgoskim, więc stać go było na taką nowinkę techniczną. Pod koniec lat trzydziestych radio na dobre zadomowiło się w domu moich dziadków. Najchętniej słuchano muzyki i transmisji mszy świętej. 

DETEKTOR KRYSZTAŁKOWY -Radio_detefon_1. Wikipedia
    Moja mama i jej brat Teodor  (ten, który grał na cytrze) lubili odwiedzać teatr. Formą szczególnie przez nich ulubioną była operetka. Przedstawienia te odbywały się w Teatrze Miejskim, pięknym gmachu zarówno zewnątrz jak i wewnątrz, który mam często wspominała.

 
Teatr Miejski w Bydgoszczy 1900 r. Wikipedia



Teatr Miejski w Bydgoszczy - żyrandol

   Wszyscy bracia  razem z siostrą korzystali też z rozrywki jaką dawało kino. Mama najczęściej wspominała filmy polskie takie jak „Co mój mąż robi w nocy”, „Wrzos”, „Trędowata” czy , „Piętro wyżej”. 


Złote gody dziadków - Stanisławy i Stanisława Szuda 1956 r. Dziadkowie siedzą w środku w otoczeniu  swoich dzieci i ich rodzin.

   Moi dziadkowie i ich dzieci nie byli wielce zasłużonymi działaczami społecznymi (choć dziadek przez jakiś czas był ławnikiem w sądzie) czy politycznymi swoich czasów, ale  tak jak wiele podobnych im rodzin, poprzez powrót do ojczyzny i swoją kreatywną pracowitość realizowaną w codziennym trudzie także przyczynili się budowania nowej, niepodległej Polski.   

sobota, 9 listopada 2019

Bydgoszcz niepodległa w życiu moich przodków. Dzieci i ich wykształcenie



Moja babcia Stanisława Szuda z synami w Hamburgu ok. 1916 r.
 Jak wspomniałam dziadkowie mieli siedmioro dzieci. W Hamburgu urodziło się  ich sześcioro synów W Bydgoszczy w sierpniu 1921 r.  urodziła się moja mama. Była to  pierwsza osoba w rodzinie (nie tylko bliższej, ale i dalszej) urodzona w niepodległej Polsce. Można powiedzieć, że rosła razem z Niepodległą. Kiedy zamieszkali na Miedzyniu czworo z braci mojej mamy uczęszczało do szkoły podstawowej. Dla tego osiedla mieściła się ona na Czyżkówku przy ul. Koronowskiej. Była to  powstała tu  w 1920 r. Polska Katolicka Szkoła Powszechna, późniejsza Szkoła Podstawowa nr 17.( https://expressbydgoski.pl/na-czyzkowku-historia-nie-jest-nauczycielka-zycia-pozbylismy-sie-kolejnego-zabytku/ar/10851640). Do tej szkoły uczęszczali bracia mojej mamy i także ona w  roku szkolnym 1928/29.  

Stara szkoła na Miedzyniu - róg ul. Nakielskiej i Pijarów, wybudowana w 1929 r. 

  Od  1929 r. zaczęła funkcjonować na Miedzyniu przy ul. Nakielskiej 199 nowo wybudowana Publiczna Szkoła Powszechna im. Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Była to jedna z piętnastu szkół w Bydgoszczy (na 23 istniejące) o najwyższym stopniu organizacyjnym tzn. siedmioklasowym. Jej dyrektorem był Leon Hartman.

Szkoła na Miedzyniu - moja mama Antonina w środku, za nauczycielką, w białym  fartuszku - II klasa 1929 lub 1930 r. W pierwszym rzędzie, obok nauczycielki, dyrektor szkoły Leon Hartman. W latach 1948 -1949 był dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy.
  Od drugiej klasy uczęszczała tu  moja mama (jej bracia podstawową edukację mieli już za sobą). Krótko potem przy ul. Pijarów 3 oddano też do użytku dom mieszkalny dla nauczycieli. Z opowiadań mojej mamy wiem, że szkoła słabo była wyposażona w pomoce naukowe i pracownie przedmiotowe. 

Wyposażenie klasy w szkole okresu międzywojennego - Muzeum Oświaty w Bydgoszczy
  Od czasu do czasu na lekcje chemii czy fizyki uczniowie udawali się do szkoły św. Trójcy, która posiadała bardzo dobrze wyposażony gabinet fizyczno-chemiczny. Choć sali gimnastycznej też szkoła nie posiadała, na kształtowanie tężyzny fizycznej młodzieży był położony duży nacisk. Codziennie rano przed lekcjami na boisku szkolnym odbywały się kilkuminutowe zajęcia  gimnastyczne. Na wysokim poziomie były prowadzone lekcje muzyki. Oprócz zdobywania wiadomości o muzyce i śpiewania pieśni (szczególnie patriotycznych), w ramach programu dydaktycznego, uczniowie ćwiczyli czytanie nut głosem czyli solfeż. Działał prężnie chór szkolny. Wyznaczeni uczniowie często wyjeżdżali na konkursy chóralne. Działał też samorząd szkolny. Moja mama przez pewien czas pełniła w nim funkcję sekretarki. Do jej  obowiązków należało m. in.  prowadzenie kroniki szkolnej. Udzielała się też w Związku Harcerstwa Polskiego, który działał przy szkole.       

Świadectwo mojej mamy ukończenia szkoły podstawowej na Miedzyniu - 1935 r.

   O tym jak szybko rozwijał się Miedzyń pod względem osadnictwa świadczy fakt, że  pod koniec  lat trzydziestych wybudowano drugi  budynek szkolny na tym osiedlu przy ulicy Pijarów 4.  Latem 1939 r.  trwały jeszcze prace wykończeniowe. Miano nadzieję, że zacznie się w niej nowy rok szkolny. Niestety wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany. 

Szkoła podstawowa przy ul. Pijarów wybudowana w 1939 r. Stan - lata osiemdziesiąte XX w. Wejście od boiska szkolnego.

     W  drugiej połowie lat dwudziestych XX w. bracia mojej mamy sposobili się do wyboru dalszej drogi kształcenia. W dwudziestoleciu międzywojennym każdą  szkołę powyżej stopnia podstawowego trzeba było  opłacać. Dlatego tylko najstarszy syn otrzymał przywilej studiowania (w Poznaniu), ponieważ dziadka nie było stać na taki wydatek dla pozostałych dzieci. Niestety, przedwojenny system oświaty, w którym kształcenie ponadpodstawowe było płatne, zamykał młodzieży z uboższych rodzin możliwość zdobywania  kwalifikacji zawodowych na miarę ich chęci i możliwości intelektualnych. Nie było to dobre ani dla tych młodych ludzi ani dla narodu. Drugi z synów przejawiał duże zdolności w dziedzinie sztuk plastycznych i powinien kształcić się w tej dziedzinie, jednak z braku funduszy u rodziców został  malarzem pokojowym, ale za to najwyższej kategorii. 

Brat mojej mamy - malarz pokojowy z narzeczoną. W latach trzydziestych XX w. kupił  sobie motocykl. Zdjęcie z 1939 r.
    Nie narzekał na brak zamówień i to bardzo często od elity finansowej Bydgoszczy. Jego odnawianie wnętrz nosiło znamiona  artystycznego. Wykonywał ręcznie malowidła na ścianach według życzenia klientów. Mogły to być rożnego rodzaju pejzaże, motywy zwierzęce czy roślinne. Mama wspominała, iż pewnego lata tak odmalował kuchnię w rodzinnym domu, że miało się wrażenie, że jest się  ogrodzie różanym. Dobre zarobki umożliwiły mu pod koniec lat trzydziestych zakup motocykla. Pozostali wujkowie zdobywali także wiedzę  na poziomie zawodowym, ponieważ ten rodzaj  kształcenia był najtańszy, a dawał możliwość szybkiego zdobycia kwalifikacji i podjęcie pracy. Zawody, które wybrali to kupiec, stolarz, krawiec i odlewnik. Moja mama, która marzyła o zdobyciu matury, mimo bardzo dobrych wyników w szkole podstawowej, musiała zadowolić się wykształceniem zawodowym. Wybrała krawiectwo. Po ukończeniu nauki zawodu każde z dzieci dziadka nie miało problemu ze znalezieniem pracy.