Dzieci rodzin
robotniczych z przedmieść bydgoskich nie miały zbyt wiele zabawek kupionych w
sklepie. Tak było w przypadku mojej mamy i jej braci. Myślę jednak, że w takim
otoczeniu jak pobliski las, miedzyńskie wzgórza i łąki czy Kanał Bydgoski
nietrudno było sobie wymyślić zajęcia pozwalające atrakcyjnie spędzić wolny czas – zabawa w chowanego, gra
w piłkę (nawet jak to była zwykła szmacianka), łowienie ryb. Jeden z moich
wujków tak się do tej ostatniej formy odpoczynku przywiązał, że stało się to
jego pasją na całe życie. Zimą ulubioną formą odpoczynku dla dzieci było
zjeżdżanie na sankach w miedzyńskiego wzgórza, które było oddalone od domu
dziadków o zaledwie kilkanaście metrów.
|
Moja mama w wieku 6 lat |
Dziecięce
zabawki mojej mamy to: piłka, drewniane klocki oraz lalka z kilkoma ubrankami,
w które mogła ją przebierać i łóżeczko dla niej z pełnym wyposażeniem tzn.
poduszeczką, kołderką i materacem. Z biegiem lat dzieci zaczęli pomagać
rodzicom w pracach domowych, w związku z czym codziennego czasu za zabawę było
mniej.
W
wakacje zdarzały się wyjazdy, ale w
najtańszej wersji czyli do rodziny. Mama wspominała, że jednego lata wyjechała
do brata babci do Jadownik Bielskich. Kiedy była nastolatką uczestniczyła
w wycieczce w Karkonosze. Było to
dla niej duże przeżycie. Wiele z tej
wyprawy zapamiętała i tą wiedzą chętnie się dzieliła. Opowiadała o świątyni
Wang (ewangelicki kościół parafialny w Karpaczu przeniesiony z Norwegii z
przełomu XII i XIII w.) i o trudzie wspinaczki na Śnieżkę, z której, po
wejściu, podziwiała widoki.
Babcia i
dziadek mogli pozwolić sobie na odpoczynek tylko w dni wolne. Dziadek pracował
zarobkowo. Babcia była zajęta opieką nad siedmiorgiem dzieci, a króliki, kury i
kozy też wymagały poświęcenia im odpowiedniej ilości czasu. Latem dochodziły
prace w ogrodzie i w polu.
Oprócz wspólnych posiłków rodzinę moich dziadków łączył śpiew, jako jedna z form spędzania wolnego czasu. Szczególnie w niedzielne popołudnia często siadano w
rodzinnym gronie i śpiewano. Jeden z braci mamy akompaniował na cytrze.
|
Cytra - bardzo podobna do tej, na której grał brat mamy Teodor. Wikipedia |
Mama najmilej
wspominała muzykowanie w letnie pogodne wieczory w przydomowym ogrodzie ku
zadowoleniu sąsiadów, którzy
przysłuchiwali się tym „ domowym koncertom”. Tradycje muzykowania były głęboko
zakorzenione zarówno w rodzinie babci jak
i dziadka, którego niektórzy krewni zajmowali się muzykowaniem zawodowo. W okresie międzywojennym w szkole uczono wiele pieśni i piosenek,
więc z repertuarem nie było problemu.
Ulubionym
sposobem odpoczynku, szczególnie przez młodych osób, były też wyjazdy na tzw,
„majówki”. Udawano się rowerami na łąki w miedzyńskim lesie, do Smukały czy na tzw.
„śluzy” nad starym kanałem. Te ostatnie były bardzo popularnym wśród
bydgoszczan kompleksem rekreacyjno-rozrywkowym. Według Książek Adresowych
Miasta na Miedzyniu mieściły się tu dwa tego typu restauracje z ogródkami kawiarnianymi: do
1933 r. przy ul.Nakielskiej 88 (róg z ul. Plażową) oraz Franciszka Wilkego przy
VI. Śluzie do 1926 r. Z starych
pocztówek z początku XX w. wynika, że częścią tego ostatniego obiektu był pełen
zieleni, ukwiecony trakt spacerowy i korty tenisowy [zob. https://poznan.fotopolska.eu/Restauracja
Wilkego Bydgoszcz]. Z usług tych
kompleksów korzystali także bracia mojej mamy. Jeden z z nich dorabiał sobie przez
pewien czas w niedzielne popołudnia jako kelner w restauracji przy ul.
Nakielskiej 88.
|
Restauracja Carla Schulera na Miedzyniu- róg Nakielskiej i Plażowej. Fotopolska.eu |
|
|
|
Restauracja F. Wilkego - Miedzyń w Bydgoszczy przed I wojną świat. - za stroną fotopolska. eu |
Kiedy
zasoby pieniężne nie pozwalały na korzystanie z kompleksów rekreacyjno-rozrywkowych
pozostawał odpoczynek na łonie natury, a
ta w okolicach Kanału Bydgoskiego była niezwykłej urody. Miedzyń przedwojenny to osiedle łąk, łanów
zbóż, strumyków płynących wzdłuż kanału
i ul.Nakielskiej, gdzie zalesione tereny
po wschodniej i zachodniej stronie stadionu Klubu Sportowego „Gwiazda” dawały
przyjemny cień w upalne letnie dni.
Wiosną i latem do lasku między wiaduktem kolejowym a ul. Bronikowskiego czy na
zieloną trawkę wzdłuż plantów w okolicy stadionu Klubu Sportowego „Gwiazdy”
przyjeżdżało mnóstwo bydgoszczan z kocami i koszykami piknikowymi spragnionych taniego wypoczynku na łonie
natury blisko wody. Wśród nich rodzina mojej mamy.
|
Rodzina mojej mamy na ul. Dworcowej w Bydgoszczy ok, 1935 r. Moja mam pierwsza z prawej |
Mile
spędzonym czasem odpoczynku były też odwiedziny bliskich osób. Większość
członków rodziny rodziców mojej mamy mieszkało w śródmieściu Bydgoszczy, więc z
chęcią odwiedzali ich szczególnie wiosną i latem, aby przy okazji zaczerpnąć
świeżego powietrza wśród drzew i krzewów w ogrodzie. Poza tym w niewielkiej
odległości od domu dziadka był las, gdzie można było udać się na dotleniający
spacer.
Uroczystą
rozrywką dla rodziny mojej mamy były parady wojskowe 16. Pułku Ułanów
Wielkopolskich w dniach 3. maja, 15. sierpnia czy w święto pułkowe przypadające
w lipcu, bowiem jeden z synów służył w tej formacji wojskowej. Mama wspominając
te parady nie mogła ukryć zachwytu nad umiejętnością „tańców” pięknie
przystrojonych koni w takt muzyki.
|
Ulani_RB3 Wikipedia |
Na początku
lat trzydziestych najstarszy brat mamy (ten, który skończył studia w Poznaniu) przyniósł do domu detektor kryształkowy.
Pracował jako urzędnik miejski w magistracie bydgoskim, więc stać go było na
taką nowinkę techniczną. Pod koniec lat trzydziestych radio na dobre zadomowiło
się w domu moich dziadków. Najchętniej słuchano muzyki i transmisji mszy
świętej.
|
DETEKTOR KRYSZTAŁKOWY -Radio_detefon_1. Wikipedia |
Moja mama i
jej brat Teodor (ten, który grał na
cytrze) lubili odwiedzać teatr. Formą szczególnie przez nich ulubioną była
operetka. Przedstawienia te odbywały się w Teatrze Miejskim, pięknym gmachu zarówno zewnątrz jak i wewnątrz, który mam często wspominała.
|
Teatr Miejski w Bydgoszczy 1900 r. Wikipedia |
|
Teatr Miejski w Bydgoszczy - żyrandol |
Wszyscy bracia razem z siostrą
korzystali też z rozrywki jaką dawało kino. Mama najczęściej wspominała filmy
polskie takie jak „Co mój mąż robi w nocy”, „Wrzos”, „Trędowata” czy , „Piętro
wyżej”.
|
Złote gody dziadków - Stanisławy i Stanisława Szuda 1956 r. Dziadkowie siedzą w środku w otoczeniu swoich dzieci i ich rodzin. |
Moi
dziadkowie i ich dzieci nie byli wielce zasłużonymi działaczami społecznymi
(choć dziadek przez jakiś czas był ławnikiem w sądzie) czy politycznymi swoich
czasów, ale tak jak wiele podobnych im
rodzin, poprzez powrót do ojczyzny i swoją kreatywną pracowitość realizowaną w
codziennym trudzie także przyczynili się budowania nowej, niepodległej
Polski.